Być może nie wszyscy wiedzą, że na tegorocznym Festiwalu „Szanty we Wrocławiu” nasz szantymen eksportowy, czyli Marek Wikliński, „Wikliną” zwany pojawił się na scenie razem z zespołem Cztery Refy. To efekt niestety poshantiesowego rozsiewania się coronavirusa i rosnącej liczby zarażeń, które osłabiły składy wielu zespołów, w tym m.in. Cztery Refy (i Sąsiadów też, Kamil musiał zostać w domu).
Bez chorego Jerzego Ozaista, frontmena i naczelnego szantymena Refów, występ akurat w piątkowym koncercie szanty klasycznej stawał pod znakeim zapytania. Marek został poproszony o wsparcie i jak pewnie się domyślacie, sprawił się dzielnie.
Ale dla niego wszak to nie pierwszyzna, gdyż ma za sobą nie tylko występy z bytomskimi zespołami V i Watersztagami czy współpracę z Ryczącymi Dwudziestkami (era przedsąsiadowa), ale również był zapraszany do wspólnych występów m.in. z Markiem Szurawskim, Patem Sheridanem czy ostatnio z Chórem „Zawisza Czarny” (era sąsiadowa).
Jak znamy życie i umiejętności Wikliny, nie ostatnie to zaproszenie.
Udostępnij na:
(od 2001 r.)
zagranych koncertów
minut nagranej muzyki
odwiedzonych miast
wyjątkowych głosów
akustycznych instrumentów
różnorodnych utworów